FAQ
W tym dziale znajdują się najciekawsze i najczęściej zadawane przez członków związku pytania wraz z przygotowanymi przez prawnika odpowiedziami.
W zaistniałej sytuacji podstawą jest nie wzywanie dłużnika do zapłaty na podstawie odpisu nieprawomocnego nakazu otrzymanego przez powoda z sądu. O tym jednak na końcu. Ażeby nakaz zapłaty był prawomocny sąd musi dysponować zwrotnym potwierdzeniem odbioru (tzw. zwrotką) od pozwanego. Mając takie potwierdzenie z datą odbioru, sąd oblicza dwutygodniowy termin na zaskarżenie (doliczając „poślizg pocztowy” w przypadku gdyby sprzeciw był nadany ostatniego dnia) i nadaje nakazowi klauzulę (pieczęć) prawomocności. Klauzula taka nigdy nie będzie nadana, kiedy ZPO nie ma w aktach. Przyczyną braku ZPO w sądzie może być po pierwsze to, że zaginęło ono na poczcie. W takiej sytuacji, sądy zgodnie z wewnętrznymi procedurami, zwracają się reklamacją do urzędu pocztowego w terminie miesiąca od dnia nadania przesyłki (co nie zawsze jest tożsame z datą wydania nakazu – czasami zdarza się że ten czeka na wysłanie w sekretariacie nawet kilkanaście dni!). Jeżeli referat danego sędziego jest słabo zorganizowany, może się zdarzyć tak, że akta leżą „w szafie” i sąd nawet nie wie że ZPO nie przyszło. W takiej sytuacji należy wysłać monit do sądu z prośbą o napisanie reklamacji na pocztę. Poczta rozpatruje
Od pół roku jestem wspólnikiem spółki cywilnej będącej dealerem. Dotychczasowi wspólnicy przed podpisaniem ze mną umowy spółki zawarli umowę związaną z zamówieniem pewnej partii towarów. Chciałem zapytać czy wypowiadając swój udział w spółce jestem zobowiązany do pokrycia kosztów towaru, który zamówili moi wspólnicy? Czy ja odpowiadam za zobowiązania zaciągnięte przez nich przed podpisaniem umowy spółki cywilnej? Proszę o wyjaśnienie
Co do zasady, za zobowiązania spółki cywilnej wspólnicy odpowiedzialni są solidarnie (art. 864 Kodeksu cywilnego). Odpowiedzialność solidarna polega na tym, że wierzyciel może żądać spełnienia świadczenia w całości lub w części od jednego dłużnika, od kilku wybranych dłużników albo od wszystkich dłużników na raz (art. 366 Kc) - wszystko według własnego wyboru. Po spełnieniu takiego świadczenia przez jednego lub kilku dłużników następują wzajemne rozliczenia między dłużnikami, którzy spłacili dług a tymi, którzy w spłacie długu nie uczestniczyli (tzw. regres). Zasadą przy regresie jest (jeżeli inaczej nie zostało zastrzeżone przy czynności prawnej tworzącej stosunek solidarny), że na każdego wspólnika przypada równy udział w długu i według takiego klucza wspólnicy powinni rozliczać się między sobą w ramach regresu (art. 376 §1 Kc).
Reasumując to co zostało napisane do tej pory - odpowiedzialność za długi w spółce cywilnej występuje na dwóch płaszczyznach: zewnętrznej i wewnętrznej. Na zewnątrz wspólnicy odpowiadają solidarnie („jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”), natomiast wewnątrz między sobą według umowy spółki (co do zasady po równo).
Aby odpowiedzieć na pytanie dotyczące odpowiedzialności wspólnika wchodzącego i występującego ze spółki, należy sięgnąć do orzecznictwa sądów.
W tym zakresie podstawowy jest wyrok Sądu Najwyższego - Izby Cywilnej z dnia 24.08.1967r., sygn. akt II CR 187/67, w którym SN stwierdził, że wspólnicy nie odpowiadają majątkiem osobistym za zobowiązania spółki cywilnej, jeżeli ich źródłem są zdarzenia z okresu, w którym nie byli wspólnikami. Jest to stary wyrok, ale wyznacza on wciąż obowiązującą linię orzeczniczą.
Podobne stanowisko zaprezentował też Sąd Apelacyjny w Katowicach w wyroku z dnia 17.11.1994r., sygn. akt I ACr 502/94, gdzie stwierdził, że odpowiedzialność byłego wspólnika za zobowiązania z okresu jego uczestnictwa w spółce cywilnej nie ustaje przez wystąpienie ze spółki, i to bez względu na to czy nastąpiło ono na podstawie osobnej umowy między wspólnikami, czy na podstawie wypowiedzenia swego udziału przez wspólnika. Chodzi tu przy tym o zobowiązania, które powstały w czasie trwania spółki, tj. powstałe przed wystąpieniem wspólnika ze spółki.
Kluczową zasadę natomiast wprowadza wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28.10.2003r., sygn. akt I CK 201/02, w którym Sąd Najwyższy stwierdził, że powyższy pogląd, według którego odpowiedzialność wspólnika za zobowiązania spółki, nie rozciąga się na zobowiązania, które powstały przed jego przystąpieniem do spółki, nie oznacza zwolnienia się takiego wspólnika wobec wierzyciela za zobowiązania, za które inny „wspólnik solidarny" niewątpliwie odpowiada (dług powstał w okresie jego udziału w spółce). Sąd w wyroku tym rozróżnił zatem wprost odpowiedzialność wspólnika „na zewnątrz” oraz odpowiedzialność między poszczególnymi wspólnikami na gruncie regresowym, wskazując, że za zobowiązania powstałe w okresie przed przystąpieniem wspólnika do spółki wspólnik taki odpowiada „na zewnątrz” solidarnie z pozostałymi wspólnikami. Zdaniem SN Kodeks cywilny w art. 864 nie różnicuje bowiem odpowiedzialności wspólników ze względu na chwilę powstania długu, a zatem okoliczność, że wspólnik zaspokoił dług powstały w okresie, gdy nie był wspólnikiem spółki będzie miała znaczenie tylko przy rozliczeniach regresowych ze wspólnikami, którzy pozostawali w spółce w czasie powstania zobowiązania.
Podobne stanowisko zaprezentował Sąd Apelacyjny w Katowicach w wyroku z dnia 20.06.1995r., sygn. akt I ACr 285/95, gdzie wskazał, że za zobowiązania spółki cywilnej jej wspólnicy odpowiedzialni są solidarnie, a umowa zawarta między wspólnikiem takiej spółki w zakresie przejęcia lub zwolnienia z odpowiedzialności majątkowej za zobowiązania spółki wywiera skutki prawne jedynie między byłymi wspólnikami (np. w zakresie regresu). Nie powoduje natomiast żadnych skutków prawnych w stosunku do osób trzecich.
Reasumując i odpowiadając na postawione pytanie – jeżeli jest Pan aktualnie wspólnikiem, to będzie odpowiadał „na zewnątrz” za długi powstałe przed Pana przystąpieniem do spółki i może Pan nawet samodzielnie spłacić całość tych długów, jako że odpowiada Pan solidarnie. Wewnętrznie natomiast w rozliczeniach z pozostałymi wspólnikami może Pan żądać od nich zwrotu całości tego co Pan zapłacił, ponieważ nie było Pana w spółce kiedy te zobowiązania powstawały, a zatem nie jest pan zobowiązany do ich zapłaty.
W przypadku roszczeń z tytułu rękojmi istotne jest, kiedy kupujący zawiadomił sprzedawcę o wadach. Kupujący traci uprawnienia z tytułu rękojmi za wady fizyczne rzeczy, jeżeli nie zawiadomi sprzedawcy o wadzie w ciągu miesiąca od jej wykrycia, a w wypadku gdy zbadanie rzeczy jest w danych stosunkach przyjęte, jeżeli nie zawiadomi sprzedawcy o wadzie w ciągu miesiąca po upływie czasu, w którym przy zachowaniu należytej staranności mógł ją wykryć. Jeżeli więc kupujący zgłosił wadę po upływie miesiąca od dnia wydania rzeczy (i jej oględzin przy odbiorze), to uznać należy że jego uprawnienia wygasły. Jeżeli kupujący jest przedsiębiorcą i kupował auto „na firmę”, to zgłoszenie wad musi nastąpić niezwłocznie, czyli w praktyce rynkowej następnego dnia.
Powyższe nie wyklucza jednak skorzystania przez klientkę z innych uprawnień jakie daje rękojmia za wady – przede wszystkim z uprawnienia do odstąpienia od umowy (i wzajemnego zwrotu świadczeń przez strony umowy).
Niestety, w opisanej sytuacji Kodeks pracy stoi po stronie pracownika.
Parę dni temu otrzymaliśmy telefon od przedstawiciela pewnej firmy, że została wystawiona faktura z tytułu wpisu naszej firmy do ich katalogu internetowego. Wpis podobno miał był darmowy, ale jeśli się nie wyrejestruje firmy przed końcem darmowego okresu, to wtedy wystawiają fakturę na taką sumę (przedstawiciel firmy powiedział nam, że trzeba czytać regulamin).
Problem polega na tym że rzekomo zgodziliśmy się wpisać do ich darmowego katalogu podczas rozmowy telefonicznej. Gdyby powiedziano nam wtedy, że usługa jest płatna to byśmy o tym wiedzieli.
Proszę o pomoc w rozwiązaniu tego problemu gdyż nie wiemy jak się mamy zachować. Przedstawicielowi ich firmy w rozmowie telefonicznej oraz email-owej napisaliśmy że nie będziemy płacić za usługi o których nie mamy pojęcia i ich nie zamawialiśmy, bo nie mamy z nimi żadnej podpisanej umowy pisemnej ani elektronicznej.
Podsumowując, firma dzwoni do klienta wprowadza w błąd mówiąc, że wpis do katalogu jest darmowy – a potem po roku wystawiają fakturę nie informując iż usługa jest płatna po ukończeniu okresu darmowego oraz nie informują o ukończeniu okresu darmowego tylko wystawiają fakturę. Teraz co tydzień dzwonią i się domagają zapłaty. Oczywiście rozmowa jeśli miała miejsce to tylko przez telefon, nie klikaliśmy linków ani nie podpisywaliśmy się pod niczym, a regulaminu na oczy nie wiedziałem.
Jeśli nawet była zgoda to tylko na darmowy wpis a nie płatny i nie został nam przedstawiony żaden dowód na odbycie takiej rozmowy z ich firmą.
Prosimy o pomoc.
Zapis samego regulaminu, że jest pewien darmowy okres, a potem należy opłacić usługę uznać należy za zgodny z prawem. Pozostaje jeszcze kwestia czy regulamin ten został przedstawiony klientowi przed zawarciem umowy i ewentualnie wykazanie tego przez zainteresowaną firmę.
Regulamin świadczenia usług to nic innego jak nienegocjowalna, obowiązująca wszystkich klientów firmy umowa, do której przystępuje kolejny klient.
Zgodnie z Kodeksem cywilnym firma ma obowiązek dostarczyć klientowi regulamin przed złożeniem przez niego zamówienia. Przepis szczególny mówi o regulaminie w formie elektronicznej, który musi być dostępny w takiej formie, żeby można go było utrwalić na własnym komputerze w normalnym toku czynności. Firma jest więc „rozgrzeszona” jeżeli regulamin znajduje się na jej stronie internetowej i każdy kto na nią wejdzie może go sobie zapisać na dysku twardym (funkcja oferowana przez każdą przeglądarkę internetową). Samo jednak umieszczenie regulaminu na stronie nie wystarczy, bo firma musi jeszcze poinformować klienta o tym, że regulamin się tam znajduje.
Jeżeli rozmowa była tylko telefoniczna, to firma będzie mieć problem z wykazaniem, że informowała klienta o regulaminie (pod warunkiem że rozmowa nie była nagrywana). Co innego, gdyby kontakt firmy z klientem odbywał się w drodze poczty elektronicznej. W obecnych warunkach rynkowych (kiedy każda firma oferuje swoje usługi w internecie) można by uznać, że wysłanie emaila z adresu w domenie strony internetowej firmy oraz jeżeli w tym emailu znajdowałaby się wizytówka firmy z jej stroną internetową, stanowiłoby dostateczne poinformowanie klienta o tym, że istnieje strona internetowa na której zapewne znajduje się też regulamin. Jest wysoce prawdopodobnie, że w przypadku sporu sąd mógłby uznać że w sytuacji kiedy klientem firmy jest przedsiębiorca (a więc podmiot od którego wymaga się większej staranności), powiadomienie o istnieniu strony internetowej przez wysłanie emaila jest wystarczające.