Kontrowersyjna ze względu na swoją restrykcyjność nowa norma emisji spalin Euro7 skupia na sobie coraz większą uwagę mediów, producentów samochodów, a także polityków. Nowa norma planowo ma zacząć obowiązywać od lipca 2025 roku, czyli już za dwa lata. Producenci pojazdów spalinowych alarmują, że tak szybkie wprowadzenie w życie zmian jest nierealne, a jego konsekwencją stanie się wzrost cen nowych samochodów. Jest to już kolejny spór pomiędzy władzami państw członkowskich a władzami unijnymi, związany z realizacją celów pakietu Fit For 55.
Medialnym echem najgłośniej odbił się w ostatnich dniach głos włoskiego ministra transportu Matteo Salviniego, który zakomunikował wprost, że limity proponowane przez Unię Europejską są niemożliwe do spełnienia i co więcej nie mają realnego wpływu na ochronę środowiska. Podobne wypowiedzi można usłyszeć w całej Europie, ze strony szefów koncernów samochodowych i polityków. Również w Polsce minister infrastruktury Andrzej Adamczyk deklaruje, że zrobi wszystko, aby Euro7 nie weszło w życie.
Wprowadzenie w życie normy Euro7 w 2025 roku, według wyliczeń Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów ACEA, spowoduje że nowe samochody mogą podrożeć średnio o 2000 euro, jest to oczywiście koszt, który będzie musiał ponieść klient końcowy. Istnieje również prawdopodobieństwo, że nie wszyscy producenci zdążą przystosować technologię w całej gamie modelowej do nowych regulacji, wówczas będą zmuszeni ponieść kary finansowe, które finalnie również odbiją się na cenie gotowego produktu.