W Polsce brakuje wykwalifikowanych rąk do pracy. Większość właścicieli firm dealerskich skarży się, że znalezienie dobrych fachowców jest bardzo trudne. Przyszłość branży nie maluje się w lepszych barwach, ponieważ statystyki wskazują, że w przypadku niektórych zawodów liczba uczniów w szkołach jest z roku na rok coraz mniejsza. Niektórzy dealerzy starają się stawić czoła problemowi i wspierać szkoły samochodowe.
W serwisach samochodowych znalezienie dobrych pracowników to nie lada wyzwanie. Jak wykazało badanie ankietowe rynku dealerskiego przeprowadzone przez Związek Dealerów Samochodów pod koniec 2022 roku, w przypadku praktycznie każdej specjalizacji właściciele oceniali, że problem jest “bardzo duży”. Ponad jedna trzecia z nich (35,29 proc.) miała znaczne trudności ze znalezieniem dobrego mechanika. Tylko 0,84 proc. twierdziło, że sytuacja jest dobra.
Najciężej jest znaleźć wykwalifikowanych lakierników – 55,46 proc. właścicieli serwisów samochodowych ma z tym problem. Podobnie jest w przypadku mechatroników i elektroników samochodowych (52,10 proc.) i blacharzami (53,78 proc.).
Sytuacja jest tym bardziej problematyczna, że samochodów osobowych w Polsce przybywa. W ubiegłym roku liczba jeżdżących zarejestrowanych samochodów osobowych wzrosła o 320 tys., do 19,7 mln.
Fachowców nie przybywa
Nadzieja powinna być w młodych osobach, ale wydaje się być płonna. Faktem jest, że w Polsce uczniów przybywa, również w szkołach zawodowych. Wzrost zaobserwowano także w “samochodówkach”, ale mało spektakularny. W trwającym obecnie roku szkolnym w tego typu placówkach zawodu uczy się 76 938 osób, czyli nieco ponad 500 więcej niż w poprzednim.
Przyszłość zaczyna jawić się nieciekawie, jeśli przyjrzymy się dokładnym statystykom. Do zawodu blacharza samochodowego szkoli się obecnie 1252 uczniów. Tymczasem w roku poprzednim – 2021/2022 – było ich 1413. Na elektromechanika szkoli się 6305 uczniów, tymczasem rok temu było ich ponad 400 więcej.
W klasach lakierniczych w ciągu ostatnich trzech lat podwoiła się liczba uczniów – z 727 w 2019/2022 do 1599 obecnie. Jeśli jednak zestawimy ten rok szkolny z poprzednim, to zaobserwujemy spadek o 282 osoby.
Największym popytem cieszy się specjalizacja mechanika samochodowego – do klas o tym profilu chodzi łącznie 34 684 uczniów. Również w tym przypadku trudno mówić o dobrych rokowaniach dla przyszłości tego zawodu, ponieważ to prawie 2 tys. osób mniej niż rok wcześniej.
Do niechęci przyczynia się niewiedza
Łukasz Górka z Grupy Wróbel uważa, że problem polega na tym, że swego czasu przestały istnieć szkoły branżowe i brakuje chętnych. „Współpracujemy z różnymi szkołami i zorientowałem się po zebraniach z rodzicami, że największym problemem jest niewiedza rodziców, którzy nie mają świadomości, jakie są naprawdę warunki pracy. Są przekonani, że to babranie się w brudzie, np. w przypadku zawodu lakiernika, że to narażanie się na trujące substancje. Nie mają też świadomości, jakie naprawdę są zarobki” – mówi Łukasz Górka z Grupy Wróbel.
Firma stara się wspierać edukację, od pięciu lat współpracuje ze szkołą w zawodzie lakiernika, a od dwóch lat ze szkołą w zawodzie blacharza we Wrocławiu – na ulicy Borowskiej i na ulicy Dawida. Pierwsza jest ukierunkowana na lakiernictwo, druga na blacharstwo. „Żeby zachęcić i pokazywać, jaki naprawdę jest ten zawód, robimy dni otwarte przed rekrutacją do szkół. W przypadku lakiernictwa widzimy efekty. W klasach na początku jest ok. 20-30 osób, z czasem oczywiście część uczniów odpada. Tak już jest, ale jednak to działa” – wyjaśnia.
Jeśli idzie o blacharstwo sytuacja jest już znacznie gorsza, bo zawód jest uważany za wymierający. „Średnia wieku wśród blacharzy to 50 +. Stworzyliśmy klasę, stosujemy różne zachęty, łącznie z tym, że kupiliśmy specjalnie samochód, żeby uczniów przywozić do szkół i odwozić z powrotem. Przyznajemy też stypendia” – opowiada.
Dlaczego zainteresowanie blacharstwem jest aż tak małe? Zdaniem Górki stoi za tym niewiedza oraz nastawienie pokoleniowe. „Z rozmów, jakie przeprowadzałem z uczniami dochodzę do wniosku, że każdy dzisiaj chce być menadżerem, a rodzice nie chcą, żeby ich dzieci pracowały w warunkach, które są kojarzone z tą pracą jako szkodliwe i złe. Zapraszamy do serwisów i pokazujemy jak to naprawdę wygląda, chcemy wszystkim otworzyć oczy. I to przynosi pozytywne skutki” – zwraca uwagę.
Białystok: Nie ma miejsc, by uczyć się zawodu
Andrzej Arefiew z firmy TOP Auto z Białegostoku powiedział, że wspomagają osoby aspirujące do bycia specjalistami samochodowymi oferując im staże. “Te osoby są z technikum mechanicznego. To przede wszystkim uczniowie z trzeciej i czwartej klasy. Mają później szansę na dalszą pracę u nas, ale z reguły decydują się na studia wyższe” – wyjaśnił.
Potwierdził, że ze znalezieniem dobrych fachowców jest problem. “Wszyscy go mają. W Białymstoku jest też problem z nauką w tym kierunku, młode osoby nie mają gdzie się uczyć zawodu, szkół jest mało” – zwrócił uwagę.
„Kiedyś nie było szkół informatycznych”
Waldemar Świercz z Carsed mówi, że firma ma porozumienie z zespołami szkół samochodowych i biorą na praktyki uczniów z jednej z warszawskich placówek. “Najczęściej mechaników samochodowych. Ich plan wygląda tak, że mają dwa dni w tygodniu zajęcia, a trzy praktyki” – wyjaśnia.
Uważa, że problem z małym zainteresowaniem samochodówkami może wynikać z popytu na inne zawody. “Powstało wiele dużo bardziej konkurencyjnych, być może ciekawszych. Kiedyś nie było szkół elektronicznych, informatycznych” – dodał.