W Polsce przybywa amatorów eleganckich klasycznych modeli samochodów, chociaż w dalszym ciągu temat jest niszowy. Jednocześnie przyjęło się uważać, że kolekcjonerskie stare auta zyskują z biegiem czasu na wartości, co może być szansą dla dealerów na ciekawe urozmaicenie działalności biznesowej. Youngtimery wzbogacają ekspozycje, ale czy handel nimi w salonach autoryzowanych jest opłacalny?
Polska starym samochodem stoi – zakładając, że stary samochód to taki, który ma więcej niż 10 lat. Pod tym względem znajdujemy się w ścisłej czołówce w UE. Według niedawno opublikowanych danych za 2022 roku przez Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, średni wiek pojazdu widniejącego w CEPiK to 21,15 roku, a po odjęciu tzw. martwych dusz czyli samochodów które są w rejestrze ale przypuszczalnie fizycznie już nie istnieją (przez 6 lat z rzędu nie wykupywane OC lub brak przeglądu) średnia wynosi 15,88 roku.
Także ze statystyk Eurostatu wynika że Polska ma jedne z najstarszych aut w Unii Europejskiej – aż 37,9 proc. osobówek na naszych drogach ma ponad 20 lat. Jak można się domyślić to nie jest bynajmniej oznaka, że jesteśmy nacją rozmiłowaną w starych modelach aut.
Import używanych samochodów z zagranicy spada. W 2022 r. zarejestrowano 772,3 tys. aut z odzysku pochodzących z eksportu, czyli o 167,6 tys. mniej niż w 2021 r., wynikało z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Inwestycje w historyczne modele aut nad Wisłą to rynek w powijakach. W 2020 r. Polacy zarejestrowali 2060 zabytkowych samochodów, jak informował wówczas Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR. Połowę stanowiły auta osobowe, w tym Mercedesy klasy S i Fordy Mustangi. Osobną kwestią są youngtimery bez żółtych rejestracji, które w autoryzowanych salonach są białymi krukami.
Potencjalnych klientów mogą odstraszać kwestie związane z utrzymaniem takich pojazdów, szczególnie wyższe koszty autocasco, oraz problemy z dostępnością niektórych części. Nie pomaga również perspektywa zapowiedzianych przez rząd w Krajowym Planie Odbudowy nowych podatków, które od 2026 r. mają hamować rejestracje starych i zatruwających środowisko samochodów. Jednak to, jaki miałby być ich zakres, czy wysokość, nie zostało rozjaśnione.
Pasja czy interes?
Co sprawia, że niektórzy dealerzy postanawiają trzymać klasyki w salonach, a nawet je sprzedawać? Jak powiedział nam Andrzej Tryba z wrocławskiego oddziału Mercedes-Benz Grupy Wróbel, chodzi przede wszystkim o pokazanie klientom historii marki w ich salonie. Niektóre z pojazdów zostały udostępnione przez właścicieli, klientów posiadających nowsze auta, które były kupione i są serwisowane w firmie.
Najstarszy samochód prezentowany na ekspozycji pochodzi z połowy lat 50., są też dwa kolekcjonerskie Mercedesy W113, czyli tzw. Pagodyz 65 i 68 roku. „Handel klasycznymi Mercedesami nie jest dla nas sprawą priorytetową. Na sprzedaż wystawiamy może 30 proc. z nich” – wyjaśnił
„Największym zainteresowaniem cieszą się auta, które jeszcze mogą być jeszcze używane okazjonalnie, czy wręcz na co dzień, czyli modele z lat 80., 90., wczesnych dwutysięcznych, bo są bardziej zaawansowane technologicznie. Posiadają sporo systemów bezpieczeństwa i wspomagających jazdę, zaraz nie przekraczających pewnych barier kwotowych. Ważna jest również dostępność części zamiennych, z których sporo posiadamy jeszcze w wersjach oryginalnych” – dodał.
Ceny zaczynają się od 90 tys. zł a kończą na 400-500 tys. zł – w zależności od tego w jakim stanie jest samochód i skąd pochodzi. „Jednym z naszych egzemplarzy kosztujących w okolicach 90 tys. jest SL380 Kabriolet z lat 80. Do droższych zaliczamy m.in. 190SL z przełomu lat 50./90. również z otwartym dachem. To zarazem jeden z naszych najstarszych klasyków. Wartość tych samochodów uzależniona jest od modelu, stanu, sposobu odrestaurowania, pochodzenia, itd. Modele zachowane w oryginalnym stanie są potencjalnie najcenniejsze” – powiedział.
Piotr Krasnodębski z warszawskiego dealerstwa Mitcar z kolei nie wyklucza, że zacznie sprzedawać samochody klasyczne, ale przyznaje, że potrzeba do tego bardzo dużo czasu i zaangażowania. Obecnie eksponuje w swoim salonie modele Mitsubishi. Znajdują się wśród nich dwa Lancery, Sigma i Sapporo.
„Zebraliśmy je tylko dla celów kolekcjonerskich, nie są na sprzedaż. Kiedyś byłem dealerem tej marki i po prostu mam do niej sentyment. Wolę rzeczy klasyczne od nowoczesnych. To tak, jak z winylami, takie auta mają duszę” – stwierdził.
Wyzwania i koszty
Najbardziej problematyczne są kwestie związane z obsługą, naprawami i renowacją klasyków, jak zwrócił uwagę Krystian Tomala z KlassikAuto.pl. „Dużym kłopotem jest renowacja samochodów w zakładanym czasie i zgodnie z zaplanowanym budżetem. Ten rynek będzie się robił jednak coraz bardziej profesjonalny, bo przybywa klientów oczekujących wysokiej jakości wykonywanych usług” – zaznaczył.
W utrzymaniu takiego auta kluczowy jest jego stan techniczny. „Jeśli klasyczny samochód jest sprawny, koszty utrzymania są podobne do tych, jakie towarzyszą nowym samochodom. Wiele napraw starszych samochodów wychodzi taniej, ze względu na mniejszy stopień skomplikowania konstrukcji i elektroniki” – wyjaśnił.
Tryba potwierdził, że koszt utrzymania klasyków w salonie „rzeczywiście może okazać się niemały”, choć trudno go jednoznacznie określić. „Uzależniony jest przede wszystkim od wybranego modelu, jego stanu, oraz woli właściciela do zaangażowania określonych mniejszych lub większych kwot. Auta te wymagają na co dzień pielęgnacji, drobnych napraw, czasem kompleksowej obsługi lub wręcz całościowej renowacji. Takie niespodzianki się zdarzają” – dodał.
Długoterminowy biznes
O ile handel samochodami klasycznymi nie jest lukratywny dla salonów autoryzowanych, to zdaniem dealerów ten biznes ma potencjał.
„To ciekawy rynek, z szansą rozwoju w Polsce, chociaż dalej pozostaje w powijakach. Z pewnością wymaga bardzo dużo czasu, bogatej wiedzy i pełnego zaangażowania. Ściągnięcie samochodu z zagranicy i dobranie do niego części wymaga wiele zachodu. Dobrym rynkiem skupu starych samochodów jest Japonia, ponieważ mają wiele klasyków, również europejskich i w dobrym stanie. Warto tam szukać” – zauważył Krasnodębski.
Tomala z kolei zwrócił uwagę, że wśród Polaków wzrasta zainteresowanie historycznymi modelami samochodów, ponieważ „jako społeczeństwo jesteśmy coraz zamożniejsi i stać nas na przedmioty, które nie są pierwszej potrzeby”. „Za PRLu samochód był dobrem luksusowym, jego posiadacz wyróżniał się w społeczeństwie. Dziś taką rolę pełnią samochody zabytkowe, z reguły kupowane dla przyjemności, ale też coraz częściej w celach inwestycyjnych” – zaznaczył.
„Redakcja KlassikAuto.pl również zaobserwowała ten trend. Z roku na rok mamy coraz więcej pytań dotyczących poszczególnych aspektów takiej działalności. Ludzie pytają, gdzie można kupić części, dokonać renowacji całego auta, czy poszczególnych jego zespołów. Wiele osób oferuje nam też ciekawe samochody do sprzedania” – dodał.
Polacy gustują przede wszystkim w markach, które są lub były kiedyś relatywnie popularne, jak wynika z jego obserwacji. Szczególny entuzjazm budzą Mercedesy i Porsche. „Jest popyt na większość klasycznych modeli tych marek” – wyznał.
Jak zwrócił uwagę, miłośnicy klasyków zawsze będą doceniali marki brytyjskie, jak Jaguara, MG, czy Triumph. „Mają kilka istotnych zalet. Są stosunkowo łatwe do naprawy, renowacji a części zamienne są łatwo dostępne i “tanie”. Przed zakupem starszego samochodu zawsze warto zwrócić uwagę na liczbę wyprodukowanych sztuk. Im pojazd rzadszy, tym bardziej ekskluzywny, ale to wcale nie oznacza, że zawsze drogi” – powiedział.
„Handel klasykami to długoterminowy biznes. Jeśli wykażemy się cierpliwością, to z pewnością biznesowo się opłaci” – podsumował