W ostatnich tygodniach w mediach pojawiły się informacje o rychłym wprowadzeniu w Polsce „podatku od samochodów spalinowych”. Niektórzy dziennikarze, różnej maści twórcy i vlogerzy operują nawet stawkami rzekomego podatku. Doszło do kuriozalnej sytuacji, gdyż powstał nawet specjalny kalkulator, gdzie podając parametry swojego wiekowego auta, można uzyskać informację ile nowy podatek miałby dla niego wynosić. Publikacje te opierają się na projekcie zastąpienia podatku akcyzowego podatkiem ekologicznym sprzed kilkunastu lat, który nigdy nie wyszedł poza fazę projektu. Wszystko to powoduje jedynie niepotrzebne wzburzenie kierowców.
Przypomnijmy, że według danych IBRM Samar, na koniec 2022 roku średni wiek pojazdu osobowego (i to po wycięciu „martwych dusz” z CEPiK) wynosi aż 15,8 roku.
Temat rzekomego podatku wiąże się z kwestią środków z Krajowego Planu Odbudowy. Na chwilę obecną jedynym co wiemy na pewno jest to, że ustalenia pomiędzy Polską a Unią Europejską dokonane przez odchodzący rząd zakładają wprowadzenie tak zwanego podatku od samochodów spalinowych w ramach realizacji „kamieni milowych”. Są one swoistymi etapami wdrażającymi plan odejścia od pojazdów napędzanych paliwami kopalnianymi. W sytuacji, gdy władzę przejmuje bardziej proeuropejska opcja, nie jest jednak wcale powiedziane, że wymóg wprowadzenia tej daniny zostanie utrzymany.
Zgodnie ze wstępnymi założeniami podatek ma być obliczany w zależności od wpływu danego pojazdu na środowisko. Należy pamiętać jednak, że Unia Europejska nie definiuje jego dokładnej formy, a co za tym idzie sposób jego naliczania oraz wysokość pozostaje w gestii państw członkowskich. Poszczególne kraje zdecydowały się na różne modele, np. w Czechach podatkiem mają zostać obciążeni jedynie przedsiębiorcy, a jago wysokość ma być zależna od wieku samochodu i pojemności silnika, natomiast w Bułgarii podatek bazował będzie na opłacie za każdy 1KW mocy pojazdu oraz jego wieku i spełnianej normie Euro.
W Polsce, wbrew nie do końca rzetelnym medialnym doniesieniom, jeszcze nie zostały przedstawione konkretne założenia dotyczące podatku. Aktualnie dostępne są jedynie zdawkowe informacje dotyczące daty jego wprowadzenia opisywane jako „jednorazowa opłata przed końcem 2024 roku”, przy późniejszej zmianie w coroczny podatek „najpóźniej od połowy 2026 roku”. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które będzie odpowiedzialne za stworzenie podatku, w odpowiedzi na pytanie jednego z serwisów motoryzacyjnych dotyczące założeń opłaty, oznajmiło że obecnie nie są prowadzone jakiekolwiek prace w zakresie jego przygotowania.
Przypomnijmy, że w Polsce już teraz występuje quasi-podatek ekologiczny nazywany opłatą za korzystanie ze środowiska, która dotyczy aut w dużych flotach. Jest ona uiszczana na podstawie przepisów ustawy – Prawo ochrony środowiska oraz rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie jednostkowych stawek opłat za korzystanie ze środowiska z dnia 22 grudnia 2017 r. (Dz.U. z 2017 r. poz. 2490) w zakresie jednostkowych stawek opłaty za gazy lub pyły wprowadzane do powietrza z procesów spalania paliw w silnikach spalinowych.
Jest to więc rozwiązanie podobne do tego w Czechach, ponieważ opłatę uiszczają właściciele dużych flot, a jest ona zależna od rzeczywistej ilości pyłów i gazów (czyli zużycia paliwa). Przepisy przewidują przy tym limit opłaty od którego jest ona uiszczana. Nie jest więc wykluczone, że omawiany „kamień milowy” jest już w Polsce od lat zrealizowany. Nota bene, Związek Dealerów Samochodów już kilka lat temu zwracał się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o aktualizację tych przepisów, ponieważ przewidują one taką samą stawkę opłaty dla pojazdów z normą Euro5 i dużo bardziej rygorystyczną Euro6, co nie do końca daje korzyść posiadaczom pojazdów z nowszą normą.