Zgodnie z przepisami od 1 stycznia 2022 roku samochody elektryczne powinny stanowić co najmniej 10% floty użytkowanej przez duże jednostki samorządu terytorialnego. Według opublikowanego kilka tygodni temu raportu Najwyższej Izby Kontroli, większość skontrolowanych gmin nie zapewniła wymaganego ustawą udziału samochodów elektrycznych we własnych flotach, nie korzystając jednocześnie z oferowanego dofinansowania w tym zakresie. Z kolei niektóre jednostki samorządu terytorialnego kupowały autobusy zeroemisyjne właśnie ze względu na możliwość otrzymania dofinansowania. Przyczyną niskiego wykorzystania wsparcia finansowego były m.in. duży wzrost cen energii elektrycznej oraz słabo rozwinięta sieć stacji ładowania. Z tych samych powodów utrudniona była realizacja celów ustawowych. Problem stanowiły też niejasne zapisy w ustawie o elektromobilności.
Rozwój elektromobilności został uregulowany przez ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Zgodnie z ustawowymi zapisami duże jednostki samorządu terytorialnego mają m.in. obowiązek zapewnienia 10% udziału samochodów elektrycznych (od 1 stycznia 2022 roku) i 5% udziału autobusów zeroemisyjnych lub napędzanych biometanem (od 1 stycznia 2021 roku) w poszczególnych flotach pojazdów.
NIK postanowiła sprawdzić, czy jednostki samorządu terytorialnego wywiązują się z ustawowego obowiązku.
Jedną z głównych przyczyn, dla których skontrolowane jednostki samorządu terytorialnego nie korzystały z dofinansowania zakupu samochodów elektrycznych i nie zapewniły ich wymaganego udziału był wzrost ceny energii elektrycznej. Przejście na transport zeroemisyjny nie było dla urzędów opłacalne, tym bardziej, że wiele z nich miało na stanie stosunkowo nowe samochody spalinowe. Poza tym stan sieci elektroenergetycznych (przesyłowych i dystrybucyjnych) pozostawiał wiele do życzenia, co miało negatywny wpływ na rozwój sieci stacji ładowania.
NIK zwraca uwagę, że ceny energii elektrycznej w badanym okresie wzrosły niewspółmiernie bardziej niż ceny paliw płynnych. W konsekwencji koszty eksploatacji pojazdów elektrycznych w 2022 r. zbliżyły się do analogicznych kosztów w przypadku pojazdów zasilanych paliwami płynnymi.
Istotnym czynnikiem zniechęcającym samorządy do inwestowania w elektromobilność są koszty zakupu pojazdów, koszty związane z zakupem i instalacją stacji ładowania oraz koszty eksploatacji takich pojazdów. Np. autobusy elektryczne o silnikach zasilanych z baterii są przeciętnie od 2 do 2,5 razy droższe niż odpowiadające im autobusy spalinowe (zasilane olejem napędowym lub CNG). Ponadto ich użytkowanie wymaga instalowania ładowarek dużej mocy, co wiąże się z dodatkowymi kosztami budowy nowych przyłączy energetycznych, stacji transformatorowych oraz rozdzielni. Zakup pojazdów elektrycznych na potrzeby transportu zbiorowego będzie opłacalny dopiero wtedy, gdy wkład własny na zakup takiego taboru z infrastrukturą będzie niższy niż koszt nabycia analogicznych pojazdów spalinowych. Jednak samorządy często decydują się na zakup używanych autobusów spalinowych, nawet 10-krotnie tańszych w porównaniu do nowych autobusów elektrycznych wraz z instalacją zasilającą, gdyż w Polsce nie funkcjonuje rynek używanych pojazdów elektrycznych.
Włodarze skontrolowanych miast byli zgodni, że przejście na transport zeroemisyjny jest dla nich nieopłacalne. NIK podkreśla jednak, że inwestowanie w elektromobilność jest nie tylko konieczne i uzasadnione wymogami ustawowymi, ale również wynika z pilnej potrzeby ochrony środowiska naturalnego.
Z kolei elektryfikacji flot przyjrzał się także niedawno „Dziennik Gazeta Prawna”. Wziął on pod lupę administrację ministerialną. Zgodnie z przepisami, także naczelne i centralne organy administracji państwowej są zobowiązane, aby we flocie użytkowanych przez nich pojazdów co najmniej 10% aut było na prąd. Według gazety najlepiej z obowiązku wywiązują się Ministerstwo Klimatu (17 pojazdów, w tym 4 „elektryki” i 10 hybryd) oraz Ministerstwo Funduszy (13 pojazdów, w tym 4 „elektryki” i 4 hybrydy). Nie wszystkie resorty udzieliły dziennikowi odpowiedzi w tym zakresie, a przesłane informacje wskazują, że żadnego pojazdu na prąd nie posiadają MON i Kancelaria Senatu, a ustawowego obowiązku nie spełniają również m.in. resorty infrastruktury (sic!), finansów czy edukacji.